Wypatrzyłem kilka miejsc, gdzie według
mnie powinna znaleźć się wymiana skorodowanego metalu na nowy. Zwróciłem na to
uwagę „konserwatorom mojego zabytku”, po czym od razu zabrali się za
„rzeźbienie”.
Kolejne miejsca zostały oczyszczone do
gołej blachy, widać przez to paletę barw w jakie był mój garbus pomalowany od
nowości. W warsztacie stwierdzili, że nie ma sensu „skrobać” całą karoserię ze
wszystkich warstw, nawet tam gdzie jest nieco więcej szpachla, bo i tak położą
prawdopodobnie tyle samo nowego. Nie ja tu jestem fachowcem, więc przyjmuję tą
wiadomość jako dobre rozwiązanie. Pomyślałem, że skoro od 5 lat trzyma się to
dobrze, nic nie pęka i nie ma pryszczy to może i mają rację… czas pokaże.
Z tego co widzę jeszcze sporo miejsc
zostało do gruntownego oczyszczenia z pojawiającego się już nalotu rdzy. Później
pozostanie to odpowiednio zabezpieczyć by może nie dożywotnio, ale chociaż na
parę lat pozbyć się korozji.
Po zdjęciu tapicerki z tyłu garbusa to
co zobaczyłem napełnia mnie radością – tutaj „rudy” nie wdarł się ze swoimi
niszczycielskimi zapędami. Widać nawet oryginalny fabryczny lakier. |