Wstępny
demontaż. Już na początku robót widać pierwsze ogniska korozji w
charakterystycznych miejscach (pryszcze pod wlotem wentylacyjnym za tylną szybą,
drobne purchle na rynienkach, ślady korozji na progach), ale póki co nie ma
tragedii, w końcu ten samochód był remontowany niecałe 5 lat temu. Przy okazji
dowiaduję się, że kilka elementów nie jest zdatnych do ponownego montażu. Lampy
tylne przy odkręcaniu rozsypały się w mak. Fakt, że poprzednik do ich reanimacji
prawdopodobnie zastosował „wszystkopotrafiący” klej typu kropelka i to było dla
nich zgubne. |